- Przejąłem klub w 2014 roku, czyli po spadku z klasy okręgowej i od tamtej pory działamy w klubie dla dobra piłki w Dąbrowie Górniczej – przypomina Paweł Cichy. - W środowisku piłkarskim jestem jednak od samego dzieciństwa. W 1985 roku, jako 13-latek, zapisałem się do szkółki Zagłębia Sosnowiec, którego jestem wychowankiem i wiosną 1991 roku zadebiutowałem w pierwszym zespole prowadzonym przez Zbigniewa Mygę, Witolda Szygułę i Jurka Bryłę. Wystąpiłem w oficjalnych dwóch spotkaniach z Ruchem Chorzów i Wisłą Kraków, a po tym sezonie zrezygnowałem z grania w piłkę, bo to był ten trudny okres dla Zagłębia. Skoncentrowałem się na studiowaniu i prowadzeniu działalności gospodarczej. Piłka cały czas była jednak w sercu więc po dwuletniej przerwie wróciłem dzięki namowie przyjaciela Piotra Pawełka na boisko i w Górniku Wojkowice w 1994 roku wywalczyłem awans do III ligi. Tam trenerami byli Zdzisław Mańka i Alojzy Łysko. Po dwóch wojkowickich sezonach zrezygnowałem już jednak z piłki wyczynowej, a zacząłem karierę działacza i sponsora, bo w 1998 roku z Maćkiem Mizią i Henrykiem Kurkiem „wciągnięto” nas do Zapory Przeczyce, w której byłem cztery sezony łącząc grę z działalnością, bo od klasy B przeszliśmy do okręgówki. Próbowaliśmy budować piłkę, ale uznaliśmy, że nie przeskoczymy poziomu okręgówki i wtedy zająłem się już globalnie biznesem, z którego w 2010 roku kolega Waldemar Kozioł zaprosił mnie do struktur MUKP Dąbrowa Górnicza. Zostałem prezesem klubu i dołożyłem cegiełkę do rozwoju dąbrowskiej piłki, w której jeszcze mocniej zaangażowaliśmy się z Piotrkiem Pierścionkiem rozpoczynając w 2012 roku projekt Akademii Futbolu Silent. Trwało to trzy lata, po której uznaliśmy, że trzeba połączyć siły ze strukturami MUKP. Projekt był bardzo dobry, ale wyszło jak wyszło. Nie do końca jesteśmy zadowoleni, że tak to się potoczyło, ale wtedy właśnie nastąpiło moje wejście w Unię, w której jestem działaczem i sponsorem.
- Który mecz ze swojej piłkarskiej przygody wspomina pan najchętniej?
- Był taki mecz w barwach Górnika Wojkowice. Graliśmy na wyjeździe z GKS-em Jastrzębie, a ja wszedłem w 55 minucie na boisko i zagrałem na tyle dobrze, że dostałem zaproszenie na testy do Niemiec. Natomiast z sosnowieckiej przygody najmilej wspominam naszą walkę o utrzymanie w ekstraklasie. W rewanżowym meczu barażowym, zakończonym zwycięskimi karnymi z Jagiellonią w Białymstoku co prawda nie wystąpiłem, bo gdy już byłem przygotowany do zmiany czerwona kartka Piotra Mandrysza spowodowała, że musiałem wrócić na ławkę. W dodatku gdy już wyczerpaliśmy limit zmian kontuzji doznał Rafał Wenecek i dogrywkę kończyliśmy więc w dziewiątkę. Emocje były więc niesamowite, a radość po karnych wygranych 4:2 niezapomniana.
- Z czego jako działacz miał pan największą satysfakcję?
- Myślę, że ten moment największej satysfakcji dopiero nadejdzie, ale kilka miłych chwil mam już za sobą zarówno w Zaporze Przeczyce, czy Silencie, czy w Unii. Mieliśmy na przykład przyjemność pomagać w formowaniu talentu Jana Biegańskiego, obecnie zawodnika Lechii Gdańsk i młodzieżowego reprezentanta Polski. Czekam też na rozwój talentu Szymona Bielusiaka i odbudowujemy w Unii Patryka Kiwiora. Mogę się też pochwalić córką, bo Oliwia, wychowanka MUKP z Silentu przeszła do Czarnych Sosnowiec. Ma za sobą 17 czy 18 występów w reprezentacji i była najmłodszą zawodniczką, która wystąpiła w ekstraklasie w barwach sosnowieckiej drużyny. Wprawdzie zawiesiła piłkarskie korki z powodu problemów zdrowotnych, ale i wybór życiowej drogi. Jest ambitną dziewczyną i tak jak w sporcie dawała z siebie wszystko tak teraz 130 procent angażuje się w naukę. Nie ma minimalizmu. Najstarszy syn 21-letni Jakub gra w Unii i jestem dumny z jego gry, bo w tak młodym wieku „wciąga IV ligę”, a w wieku 15 lat debiutował w okręgówce więc jest doświadczonym seniorem i ma ponad 200 występów. I jeszcze jest najmłodszy Kacper, który jest zawodnikiem SMS-u GKS-u Katowice. Gra w Centralnej Lidze Juniorów U15 i mam nadzieję, że uda mu się, bo chce grać w piłkę i jego marzenia się spełnią. Choć do jego piłkarskiego wychowania, powiem szczerze, przyczyniłem się najmniej.
- Czym się pan zajmuję poza działalnością sportową?
- Prowadzę działalność w branży transportowej i handlu materiałami opałowymi. Jestem też udziałowcem kopalni melafiru.
- Z jakim planem wchodzi pan w nowe stulecie strzemieszyckiej Unii?
- Naszym celem jest budowanie silnych struktur organizacyjnych klubu. Mamy wspaniałą kadrę szkoleniową. Brakowało nam troszkę rąk do pracy, ale dołączył do nas Rafał Jabłoński i Radosław Orłowski, którzy zapewnili klubowi IV-ligowe ramy. Jesteśmy jednak ambitnymi ludźmi i nie ukrywamy, że chcielibyśmy mieć w Dąbrowie Górniczej III ligę.