Śląski ZPN

Mysłowicki 115-latek stawia na młodzież

16/10/2021 20:17

Prezesem szykującej się do jubileuszu 115-lecia Lechii 06 Mysłowice od 11 lat jest Grzegorz Loska.


- Moja działalność w klubie zaczęła się gdy Lechia 06 była na krawędzi, bo miała jedną drużynę seniorów, a raczej facetów pomiędzy trzydziestką i czterdziestką, grających w klasie A – wspomina Grzegorz Loska. - Swoją piłkarską drogę zaczynałem w Górniku 09, którego jestem wychowankiem i byłem w nim od dziecka do juniora. Miałem ambicje i chciałem grać w seniorach, ale widząc jakie panują w klubie układy, zrezygnowałem i wybrałem pracę. Z tej złości, że nie mogę się rozwijać jako zawodnik przez ponad sześć lat nie kopnąłem jednak piłki. Mając 26 lat zacząłem prowadzić firmę. Wyjeżdżałem inwestowałem, zarabiałem, a teraz mam w Mysłowicach rodzinną restaurację rozpoznawalną na Śląsku „Dwór Bismarcka”.

- Kto pana namówił do powrotu na piłkarską ścieżkę w nowej roli?

- Jako rozwijający się biznesmen 11 lat temu wróciłem do sportu, bo obecny prezydent Mysłowic, mój kolega od najmłodszych lat Dariusz Wójtowicz, zaproponował mi funkcję prezesa, a sam został wiceprezesem. Jako 40-latek wszedłem więc do klubu, który był w opłakanym stanie, w fatalnym miejscu i bez żadnych finansów.

- Jaki miał pan pomysł na funkcjonowanie klubu?

- Poukładaliśmy sobie w głowach co chcemy osiągnąć i doszliśmy do wniosku, że postawimy na młodzież. Zaczęliśmy więc tworzyć Akademię i startując od zera doszliśmy do liczby 197, bo tylu w tej chwili mamy zawodników od 5-latków zaczynając na 15-latkach kończąc. Praktycznie juniorów miało już u nas nie być, bo był w mieście projekt oddawania 15-latków i 17-latków do Unii Kosztowy i Górnika 09 Mysłowic, gdzie miało się odbywać ich szkolenie ogólnomiejskie. Ten pomysł jednak jakoś umarł, a zostawiona samej sobie młodzież wróciła do nas. Nie mieliśmy już wprawdzie środków na jej prowadzenie, bo przyznane na ten cel granty oddaliśmy przecież do kasy miasta, ale nie mogliśmy tych chłopaków zostawić na lodzie. Mało tego, ci którzy wrócili, przyciągnęli jeszcze chłopaków z innych klubów i do tej pierwszej dziesiątki, która wróciła szybko dołączyli następni i teraz mamy już drużynę 20-osobową. Cieszymy się, że jest, choć od tego przybytku trochę nas głowa boli. To był jednak dobry rocznik, który wygrywał ze Stadionem Śląskim, ale się rozjechał, a teraz ta grupa znowu się u nas jednoczy.

- Ile macie drużyn?

- W siedmiu kategoriach wiekowych, zajęcia prowadzi siedmiu trenerów pod wodzą koordynatora Adriana Szpiecha. W 2021 roku zrobiliśmy duży nabór i rozreklamowaliśmy naszą działalność bazując na jubileuszu 115-lecia klubu. Pozyskaliśmy granty, jednocześnie udało się nam z mysłowickimi klubami dojść do takiego porozumienia, że podział środków z budżetu miasta na działające w nim cztery kluby odbył się bez kłótni i walki. Współpracujemy. Organizujemy wspólne turnieje i tak się nam to wszystko rozrosło, że nie nadążamy z przyjęciem dzieci, bo obiekt już pęka w szwach.

- Jaką wygląda wasza baza sportowa?

- Jest to już inny obiekt niż ten sprzed dziesięciu lat, bo bez wyciągania ręki po pieniądze miejskie udało się nam sporo zrobić. Pokazaliśmy, że potrafimy i stworzyliśmy dwa boiska, adaptując między innym „hasiok”, który po wycięciu drzew udało się doprowadzić do stanu używalności. W sumie mamy więc trzy murawy, a główne boisko po renowacji wygląda wreszcie jak płyta. Kupiliśmy nowe ławki rezerwowych. Zbudowaliśmy płot. Planujemy remont szatni. W dodatku powstała w tym miejscu Promenada, historyczne miejsce dla Śląska przy „Trójkącie Trzech Cesarzy”, które zyskało nowe życie i my w nim też się odnaleźliśmy. Mamy tylko problem z dojazdem do klubu, ale myślę, że to też uda się rozwiązać w rozmowach z prezydentem miasta. Największy kłopot mamy jednak z powodu braku w Mysłowicach boiska ze sztuczną nawierzchnią. Nawet Orlików nie ma więc w okresach późnojesiennych i zimowych musimy szukać boiska do treningów. Mimo to mamy najlepsze w Mysłowicach warunki do trenowania oraz zaangażowaną, młodą, otwartą na nowe pomysły kadrę trenerską. Cieszy mnie też zaangażowanie rodziców. Dzięki temu robimy klub dla wszystkich. Nikogo nie odtrącamy. Wychowujemy. Łączymy dzielnice Piasek i Rymera gdzie są zwaśnieni kibice „GieKSy” i Ruchu, a my ich jednoczymy przy piłce. Z tego się bardzo cieszę i to chcemy pokazać na jubileuszu 115-lecia, w którym działamy fajną grupą prawdziwych społeczników.

- Na kogo może pan liczyć najbardziej?

- Pani Natalia Kucharz-Wycisk, skarbnik Grzegorz Cechnowski czy wiceprezes Andrzej Szwajcok z piłkarskiej rodziny to są moi najbliżsi współpracownicy, a otwarcie się na młodych ludzi z takimi ludźmi jak Piotrek Rotko w sztabie szkoleniowym to był strzał w dziesiątkę.

- Czy myśli pan o reaktywowaniu drużyny seniorów?

- Mamy ją w naszych planach jako kontynuacja gry dla obecnych juniorów. Uważam jednak, że górna granica wieku zawodnika w naszym klubie powinna wynosić 21, góra 23 lata. Nie chcemy wylewać dziecka z kąpielą, bo w naszych warunkach dzieci rozwijają się trochę wolniej i taki górny limit wieku pozwala nam dać szansę piłkarskiego rozwoju każdemu, ale nie chcemy żeby grały u nas „dziadki”. Ten model wykorzystuje też Stadion Śląski więc uważam, że to może być także nasza droga, ale przede wszystkim stawiamy na młodzież.