Śląski ZPN

Antoni Piechniczek z tytułem Doktora Honoris Causa

19/10/2021 14:30

To była wyjątkowa uroczystość. W obecności wielu wybitnych przedstawicieli polskiej piłkarskiej rodziny Antoni Piechniczek został wyróżniony tytułem Doktora Honoris Causa Akademii Wychowania Fizycznego w Katowicach.


Rektor Grzegorz Juras, otwierając uroczystość w auli uczelni imienia Jerzego Kukuczki, podkreślił zarówno wyjątkowość tytułu, jak i wielkość osoby, która została nim uhonorowana. Mówili o tym także Prorektor Bogdan Bacik i Zbigniew Waśkiewicz, któremu przypadł zaszczyt laudatora, przypominającego w największym skrócie osiągnięcia oraz mniej znane fakty z życia: piłkarza, trenera, nauczyciela akademickiego, działacza i samorządowca. 

Najważniejszym momentem ceremonii było udekorowanie Antoniego Piechniczka specjalną szarfą doktorancką, a po owacjach na stojąco przyszedł czas podziękowań i gratulacji.

- Jest to dla mnie największe wyróżnienie - stwierdził Antoni Piechniczek. - Nigdy nie przypuszczałem, że spotka mnie zaszczyt dołączenia do grona takich wybitnych postaci jak Kazimierz Górski, Zbigniew Czajkowski, Irena Szewińska czy Janusz Czerwiński i Jan Chmura. Jestem jednym z nich i serdecznie za to dziękuję.

Lista osób, którym w swoim wystąpieniu podziękował Antoni Piechniczek była bardzo długa, ale spora była także kolejka wielkich ludzi sportu i piłki nożnej, którzy z głębokim ukłonem gratulowali szkoleniowcowi wyróżnienia i dziękowali za wszystko co zrobił dla nich osobiście i dla polskiej piłki.

- Był najlepszym trenerem reprezentacji Polski w historii mistrzostw świata – powiedział Henryk Kula.

- Antoni Piechniczek zrobił na mnie wrażenie od pierwszego treningu – zaznaczył Józef Młynarczyk. - Był młody. Prężny. Brał udział w zajęciach. Imponował umiejętnościami piłkarskimi, bo miał za sobą występy w reprezentacji, ale był także wykształconym szkoleniowcem i przyjeżdżając do Bielska-Białej, gdzie on zaczynał trenerską drogę wiele sobie po tej współpracy obiecywałem i to się sprawdziło. Przede wszystkim cenię jednak w nim człowieczeństwo. Miał wyjątkowe podejście do piłkarzy i tak zwanego nosa, wiedząc na kogo postawić i z kim pracować. Wkładał w to dużo serca i dużo rozmawiał, co go wyróżniało.  

- Był kontynuatorem sukcesów drużyny Kazimierza Górskiego – dodał Grzegorz Lato. - W drużynie, którą poprowadził do trzeciego miejsca na świecie w 1982 roku grało trzech „dinozaurów”: Władek Żmuda, Andrzej Szarmach i ja. Jestem mu wdzięczny, bo powołał mnie wtedy do reprezentacji, choć miałem już 32 lata, ale przede wszystkim za to, że wykorzystał moje doświadczenie do osiągnięcia wspólnego sukcesu. Zapisał się złotymi zgłoskami w historii polskiego futbolu i ten tytuł mu się należał.

- Spotkałem go i na drodze klubowej i na drodze reprezentacyjnej – przypomniał Jan Urban. - To od niego otrzymałem szansę gry w drużynie narodowej i wydaje mi się, że w jakimś stopniu odpłaciłem swoją grą, pomagając zespołowi awansować na mistrzostwa świata w 1986 roku w Meksyku. Natomiast współpraca w Górniku Zabrze zaowocowała mistrzostwem Polski i to było także super przeżycie, z którego „wyciągnąłem” z trenerskiego dzienniczka zarządzanie grupą, bo to było w tamtych czasach coś innego. Przyjazne, a jednocześnie wymagające podejście do zawodników stanowiło pewien przełom.

- Na początku był rywalem, bo poszedł z Naprzodu Lipiny do Legii Warszawa, nad czym bardzo ubolewałem – stwierdził Stanisław Oślizło. - Usprawiedliwia go jednak to, że wybrał Akademię Wychowania Fizycznego na Bielanach, ale wrócił na Śląsk i nadal jest między nami. Mamy więc tę satysfakcję, że to nasz człowiek, z tego środowiska, tu urodzony i wychowany osiągnął takie sukcesy, których efektem jest Doktorat Honoris Causa. Jest to wyjątkowa osobowość, pracująca nad sobą i korzystająca z wielu mądrych rad, które potrafił zastosować w życiu i w sporcie.

- Moja przygoda z piłką zaczęła się od tego, że jako 11-letnie dziecko oglądałem mistrzostwa świata w Hiszpanii i zafascynowałem się tym co zobaczyłem na ekranie – zapewnił Jerzy Brzęczek. - Zacząłem trenować w Rakowie, gdzie trafiłem na świętej pamięci trenera Zbigniewa Dobosza, ale właśnie ten impuls drużyny Antoniego Piechniczka był najważniejszy. Miałem też jeszcze przyjemność być parę razy powołany przez selekcjonera Piechniczka do jego reprezentacji i choć za dużo w niej nie zagrałem to patrząc przez pryzmat osiągnięć szkoleniowych Doktora Honoris Causa mogę powiedzieć, że mam wielki zaszczyt uczestniczenia w tym wielkim dniu dla polskiej piłki.

Zdjęcia z uroczystośći można oglądać TUTAJ.