- Wygraliśmy 6:1 – podkreśla Bartosz Sowa. - Od początku mieliśmy ten mecz pod kontrolą choć trzeba przyznać, doceniając przeciwnika, że w pierwszej połowie wysoko zawiesił nam poprzeczkę. Gra wyglądała naprawdę dobrze. Do momentu strzelenia gola na 2:1, troszeczkę – może nie zlekceważyliśmy rywala – ale luźno podeszliśmy do tego meczu. Później, kiedy już przeciwnik osłabł, następstwem były kolejne bramki.
- Który gol był decydujący dla losów spotkania?
- Wydaje mi się, że gol na 3:1 całkowicie przesądził losy spotkania i zamknął ten mecz. Po główce Michała Bobryka widziałem z boku, że przeciwnicy byli zrezygnowani i to my prowadziliśmy już grę, a oni praktycznie się poddali.
- Jak potraktowaliście rozgrywki pucharowe?
- Podeszliśmy do nich bardzo poważnie, bo były nam niezmiernie potrzebne. Ta drużyna została zbudowana w letnim okienku transferowym, w którym przyszło do nas dwunastu nowych zawodników. Jako trenerowi, po rundzie wiosennej, w której zespół rzutem na taśmę utrzymał się w klasie okręgowej, udało mi się namówić zarząd na rewolucję. Pewne rzeczy nie funkcjonowały więc potrzebne były zmiany i 80 procent zespołu zostało wymienione. Bardzo zależało mi więc na tym, żeby w tych meczach pucharowych mieć możliwość zobaczenia w akcji tych piłkarzy, którzy nie mieli nawet czasu żeby zagrać w sparingach. Dlatego traktowaliśmy te spotkania troszkę jak sprawdziany oraz możliwość pokazania indywidualnych umiejętności, a także jako okazję na dotarcie i zgranie się zespołu.
- Jest pan zadowolony z efektów?
- W lidze jeszcze trochę kulejemy, ale przez pucharowe rozgrywki przeszliśmy jak burza. Zaczęliśmy od 6:0 z Rozwojem Olszyna, później było 7:0 z KS Gwoździany, 5:1 ze Spartą Lubliniec i 6:1 z Orłem Pawonków. Strzeliliśmy 24 gole tracąc tylko 2 więc myślę, że jak wszystko dobrze pójdzie, a losowanie będzie nam sprzyjać to będziemy chcieli powalczyć wiosną o jak najwyższą rundę na szczeblu Śląskiego Związku Piłki Nożnej. Zdajemy sobie jednak sprawę, że rywale będą już bardzo wymagający.
- Kto jest motorem napędowym waszej drużyny?
- Jestem zadowolony z całego zespołu, bo ci zawodnicy, którzy przyszli mają przeszłość na szczeblu okręgówki czy IV ligi i starają się, żeby liderem była drużyna. Oczywiście ważną postacią jest kapitan Mateusz Zaczyński, który dyryguje szatnią i ciągnie ten wózek. Jego rzut wolny w meczu z Orłem Pawonków był tego najlepszym przykładem, bo wyrównał i poderwał zespół. Strzela, wykonuje stałe fragmenty gry, co także dało nam efekty w spotkaniu finałowym. Ma dobrze ustawioną stopę więc, choć mamy też inne warianty, gdy jemu „siedzi” staramy się to wykorzystać. Najlepszym strzelcem natomiast, co udowodnił także w meczu z Orłem, zdobywając dwie bramki, jest Michał Bobryk i liczę, że będziemy to także mogli powiedzieć wiosną po meczach Pucharu Polski na szczeblu Śląskiego Związku Piłki Nożnej.