Śląski ZPN

Czterobramkowy rekord Roberta Mrózka

12/11/2021 09:22

Robert Mrózek nie bez powodu nosi opaskę kapitana Orła Łękawica. To zawodnik, który w decydującym momencie meczu potrafi zdobyć gola na wagę zwycięstwa.


Można się było o tym przekonać w meczu finałowym Pucharu Polski na szczeblu Podokręgu Żywiec, gdy 24-letni skrzydłowy w 54 minucie meczu przełamał defensywę Czarnych-Górala Żywiec i otworzył swojej drużynie drzwi do zwycięstwa.

- Przeprowadziliśmy bardzo składną akcję – mówi Robert Mrózek. - Dostałem bardzo dobre, prostopadłe podanie od Marcina Pośpiecha. No co pozostało? Tylko wykończyć. To był ważny gol, bo pierwsza połowa, szczególnie na początku przebiegała pod dyktando Górala. Potem z biegiem czasu dochodziliśmy do swoich sytuacji, które też powinniśmy wykorzystać. W pierwszej połowie się to nie udało, a na drugą połowę mieliśmy zupełnie inne założenia i realizowaliśmy je cały czas, co dało efekt, choć do końca były emocje.

Nie skończyły się nawet po wykorzystaniu rzutu karnego przez Szymona Byrtka, który w ostatniej akcji spotkania ustalił wynik na 2:0. Tradycyjny wynik w meczach z Czarnymi-Góralem, bo dwa miesiące wcześniej, w lidze, ale na boisku w Łękawicy, też Orzeł wygrał 2:0, po golach Szymona Byrtka i Marcina Studenckiego, który zakończył spotkanie przedwcześnie z czerwoną kartką.

- Jak to w derbach – dodaje Robert Mrózek. - Rządzą się swoimi prawami. Początek finału wyglądał na spokojny, ale gdy zbliża się końcówka, każda drużyna chce wygrać, to emocje się włączają. Tym bardziej, że u nas, od trenera zaczynając, gra czterech byłych zawodników Górala. Mamy jednak między sobą bardzo dobry kontakt. Nie ma więc mowy o chamstwie. Jest walka o piłkę i czasem się zdarzy jakaś niepotrzebna sytuacja, która rozpala, ale szybko wszystko gaśnie.

W przypadku Orła Łękawica nie ma jednak mowy o tym, żeby zgasła pucharowa ambicja.

- Mieliśmy założenie, żeby zdobyć Puchar Polski na szczeblu Podokręgu Żywiec, czyli obronić tytuł z poprzedniej edycji – wyjaśnia Robert Mrózek. - Ten mec z Góralem był najtrudniejszy, ale udało się to założenie zrealizować, a teraz będziemy chcieli dojść jak najdalej się da na szczeblu Śląskiego Związku Piłki Nożnej. Wiosną tego roku w pierwszej rundzie mieliśmy wolny los, a w ćwierćfinale przegraliśmy na wyjeździe z MKS-em Myszków. Może więc wiosną przyszłego roku się uda przejść dalej i zagrać u siebie. Czas pokaże.

Pokazać chce się także Robert Mrózek, który po każdym zwycięskim meczu schodzi z boiska zadowolony, ale dwa razy w swojej historii występów w Orle miał szczególne powody do satysfakcji.

- Wiosną tego roku graliśmy u nas IV-ligowy mecz ze Spójnią Landek – wspomina Robert Mrózek. - Na przerwę schodziliśmy przegrywając 0:1, ale zaraz po zmianie stron wyrównałem. Kolejne dwie bramki strzelili jednak goście, ale ostatnie 20 minut należało do mnie. Strzeliłem jeszcze trzy bramki, a Tomek Biółka dorzucił swoją bramkę i wygraliśmy 5:3. Natomiast w tym sezonie, na początku rundy jesiennej podejmowaliśmy LKS Czaniec i wygraliśmy 3:0. Ja w drugiej połowie strzeliłem wszystkie trzy gole i nasza drużyna wygrała, a to jest w piłce nożnej najważniejsze.