Śląski ZPN

Nieosiągalne marzenia biało-czerwonych futsalistów

29/01/2022 17:15

Drużyna Błażeja Korczyńskiego nie była w stanie pokonać Rosjan i pożegnała się z mistrzostwami Europy.


Optymistyczny scenariusz, a raczej marzenia polskich kibiców futsalu o awansie do fazy pucharowej mistrzostw Europy mogły się ziścić tylko wtedy, gdyby podopieczni Błażeja Korczyńskiego wygrali z Rosją, a Słowacy pokonali Chorwatów. Z tych dwóch warunków spełnił się – niestety dla nas – tylko ten drugi i nasi południowi sąsiedzi mogą się cieszyć z historycznego sukcesu. Polska natomiast wraca z Amsterdamu z jednym punktem.

O tym, że pewni awansu Rosjanie nie potraktują ulgowo spotkania z biało-czerwonymi można się było przekonać od pierwszych sekund, a swoją przewagę udokumentowali w 6 minucie. Anton Sokołow, jak klasyczny piwot huknął z 8 metra i Bartłomiej Nawrat był bez szans. Po zdobyciu bramki Rosjanie nie dyktowali już tak szybkiego tempa, a nasz zespół próbował to wykorzystać. Niebezpiecznie strzelali: Mateusz Madziąg i Mikołaj Zastawnik, groźnie uderzał też Sebastian Leszczak. Niewykorzystane okazje zemściły się i w 16 minucie Artem Anotszkin wstrzelił piłkę ze skrzydła w kierunku bramki i trafił uderzyła w Daniła Dawidowa, który został autorem drugiego gola.

To jednak nie był jeszcze koniec emocji, bo atakujący Polacy wywalczyli przedłużony rzut karny, którego 36 sekund przed końcem pierwszej połowy na gola pewnie zamienił Leszczak. To był jednak tylko łabędzi śpiew Polaków. Po przerwie bowiem Rosjanie znowu przejęli inicjatywę i już w 71 sekundzie drugiej połowy Iwan Cziszkała huknął z woleja i było już jasne, że trzeba zacząć pakować walizki. Co prawda ambicji naszym zawodnikom nie można odmówić, ale Rosjanie byli skuteczni, co udowodnili kontrą sfinalizowaną przez Ciszkałę w 29 minucie, a w 37 minucie postawili pieczęć na zwycięstwie wpychając piłkę do naszej bramki.

– Może nie mieliśmy w tym spotkaniu zbyt wielu okazji bramkowych, ale na pewno powinniśmy wykazać się lepszą finalizacją akcji – podsumował mecz Błażej Korczyński. - Po raz kolejny szczęście też nam nie sprzyjało. Z tak silnymi zespołami jak Rosja trzeba grać na zero z tyłu. My tak nie zagraliśmy, a w dodatku nie potrafiliśmy wykorzystywać swoich okazji. Według mnie wynik meczu z Rosją nie do końca odzwierciedla przebieg boiskowych wydarzeń. Bardziej sprawiedliwa byłaby nasza porażka 1:3. Rosjanie byli jednak bezlitośni i punktowali nas wyjątkowo celnie. Na pełne podsumowanie i analizę przyjdzie czas po powrocie do Polski. Moim zdaniem kluczowa była porażka w pierwszym meczu z Chorwacją. Gdybyśmy pokonali tego rywala, wszystkie drzwi dla nas by się otworzyły. W spotkaniu z takim przeciwnikiem jak Rosja mieliśmy może pięć procent szans na zwycięstwo. Nieudane otwarcie turnieju podcięło nam skrzydła, skomplikowało sytuację i w efekcie wracamy do domu po fazie grupowej.

Kapitan biało-czerwonych Michał Kubik nie ukrywał rozczarowania występem naszej drużyny w Amsterdamie:

– Niestety, w naszym pierwszym turniejowym spotkaniu popełniliśmy zbyt wiele błędów i przegraliśmy – stwierdził kapitan. - To zaważyło na naszej dalszej przyszłości w tych mistrzostwach. Gdy przegrywa się mecz otwierający rywalizację w turnieju, trzeba jak najszybciej oczyścić głowę, by móc w kolejnych spotkaniach powalczyć o zwycięstwo. Niestety, my także w potyczce ze Słowacją nie ustrzegliśmy się błędów i zamiast trzech zapisaliśmy na swoim koncie zaledwie jeden punkt. Z Rosją ponownie przegraliśmy i zakończyliśmy swój udział w mistrzostwach Europy zdecydowanie za wcześnie. Na pewno dla każdego z nas udział w takim turnieju był czymś wyjątkowym. Samo uczestniczenie nie jest jednak wystarczające. Nie osiągnęliśmy dobrych wyników, więc do domu powrócimy wkurzeni i rozczarowani. Pięknych wspomnień nikt z nas nie przywiezie.