Wychowanek Walki Makoszowy w swoim macierzystym klubie doszedł do pierwszego zespołu i występował w III lidze. W 2007 roku przeniósł się do Rozwoju Katowice, w którym zakotwiczył na 11 sezonów i 10 lat temu świętował awans do II ligi, a w 2015 roku na zaplecze ekstraklasy. Do tego trzeba też dodać spotkania w Pucharze Polski, między innymi z Legią Warszawa, której strzelił honorowego gola czy z Górnikiem Zabrze, który potrzebował dogrywki, żeby awansować do ćwierćfinału. To wszystko już jednak historia. Obecnie 39-letni obrońca jest filarem mistrza półmetka IV Grupy Zina Klasa Okręgowa i przygotowuje się do wiosennej walki o awans do IV ligi.
- Przed tym sezonem zakładaliśmy szybki powrót do IV ligi – mówi Przemysław Gałecki. - Po rundzie jesiennej, co widać w tabeli, ten plan nam wychodzi, bo jesteśmy na pierwszym miejscu w tabeli i mamy 2-punktową przewagę nad wiceliderem. Zdajemy sobie jednak sprawę, że wiosną jest cięższym okresem, bo wszystkie drużyny się podwójnie zbroją i na pewno, jako lider będziemy czuć na plecach oddech przeciwników, którzy będą nas atakowali. Trzeba się więc wykazać piłkarską dojrzałością i charakterem, żeby tę pozycję utrzymać, bo wiemy doskonale, że wystarczy chwila nieuwagi, żeby spaść z pierwszego miejsca i trudno później wrócić na szczyt. Jesteśmy nastawieni na to, żeby tę przewagę utrzymać do końca i żeby na mecie sezonu świętować awans. Co z tego wyjdzie? Zobaczymy.
- Które ze spotkań w rundzie jesiennej było zwiastunem tego, że będziecie walczyć o mistrzostwo?
- Od początku sezonu pokazywaliśmy, że wyglądamy bardzo dobrze. W każdym meczu pokazywaliśmy swoje atuty i choć przyszła zadyszka, bo w drugiej połowie rundy przegraliśmy na wyjeździe z Zagłębiem II Sosnowiec i tydzień później zremisowaliśmy u nas z Cyklonem Rogoźnik, ale mimo tego słabszego momentu utrzymaliśmy prowadzenie.
- Co zadecydowało o tym, że po pożegnaniu z Rozwojem wybrał pan AKS Mikołów?
- Kiedy Rozwój wycofał się z rozgrywek na szczeblu centralnym z racji mojego wieku, bo miałem wtedy 36 lat, pomyślałem o tym, żeby zakotwiczyć w klubie blisko domu i znaleźć odpowiedni dla mnie klimat. Znalazłem AKS i jestem już w nim trzeci sezon. Jest tu rodzinna, bardzo dobra atmosfera. Wszyscy trzymamy się razem i jest podobnie jak było w Rozwoju więc opowiada mi to. Dlatego gram i z optymizmem patrzę w przyszłość myśląc o awansie. Co będzie później jeszcze nie wiem. Wiem natomiast, że w tej drużynie czuję się bardzo dobrze i jeżeli prezesi i trener będą chcieli kontynuować współpracę ze mną to jak najbardziej będą chciał tu zostać i być może właśnie AKS będzie moim ostatnim klubem. Przychodząc do tego klubu i wchodząc do szatni uszanowałem to, że jest to drużyna chłopców z Mikołowa. Wiadomo, że nikt nie wchodzi do nowego zespołu „z buta” mówiąc, że teraz ja będę rządził i dzielił. Ja też się nie wywyższałem tylko starałem się grać najlepiej jak potrafię, ale im dłużej byłem w zespole tym częściej trenerzy mnie wołali do siebie i mówili: „Gała”, ty jako najbardziej doświadczony poukładaj to i na boisko i poza nim. To był proces, który zakończył się nominacją na kapitana i w tej roli chciałbym wprowadzić zespół do IV ligi.
- Czym zajmuje się pan poza boiskiem?
- Jestem górnikiem i już 13. rok pracuję na kopalni Wujek. Przez długi czas pracę łączyłem z grą w Rozwoju, a teraz jestem górnikiem na pełny etat, a po szychcie trenuję w AKS-ie. Z racji tego, że mam dwie córki, jedna już po studiach, a druga zbliża się do 18. urodzin, nie mogę się pochwalić piłkarskim potomkiem, ale jeżeli pojawią się wnuki to na pewno będę je namawiał, żeby kontynuował piłkarską tradycję i opowiadał im o tym jakie wspaniałe chwile przeżyłem na boisku.