Wojciech Rasek, Bartosz Semeniuk i kapitan Michał Stryczek nie żyją jednak wspomnieniami tylko koncentrują się na tym, żeby znowu wywalczyć dla wioski z powiatu rybnickiego awans na szczebel międzywojewódzki. Na półmetku rozgrywek z Zina IV liga – Grupa II razem KS Decor plasuje się na pierwszym miejscu. Czuje jednak na plecach oddech rywali, bo GKS II Tychy także zgromadził 35 punktów, ale przegrał bezpośrednie starcie.
- Do rundy jesiennej przystępowaliśmy bez Damiana Olczaka – mówi Marek Piotrowicz. - „Rambo”, który też 7 lat temu wywalczył awans zakończył grę, a bramkarz tamtej III-ligowej drużyny Mateusz Łobaczewski przeszedł do KS Rymer Rybnik. Doszli natomiast ograni w III lidze 24-letni bramkarz Grzegorz Kleemann i 22-letni napastnik Patryk Joachim, który z 8. trafieniami jest liderem wśród naszych strzelców. Dołączyli także dwaj młodzieżowcy Bartosz Beruda i Bartosz Kaczor. Wystartowaliśmy obiecująco, wygrywając z Orłem Łękawica i LKS-em Bestwina, ale w trzeciej kolejce przyszła nieoczekiwana porażka 0:3 u siebie ze Spójnia Landek i to nas trochę wybiło z uderzenia. Przyszedł więc taki moment falowania, czyli przeplatania zwycięstw remisami z Piastem II Gliwice i Czarnymi-Góralem Żywiec. W dodatku tydzień po remisie z ostatnim zespołem tabeli przegraliśmy na wyjeździe z Unią Turza Śląska i wtedy wyszedł charakter naszego zespołu. W sześciu następnych spotkania zdobyliśmy bowiem komplet punktów, a w pięciu ostatnich nie straciliśmy gola. W tej serii właśnie było zwycięstwo 3:0 z GKS-em II Tychy, ale mogę powiedzieć, że cała ta końcówka rundy jesiennej była pokazem naszej pewności gry. Prezentowaliśmy solidną IV-ligową piłkę, w której konsekwencja okazała się największym atutem.
Najbardziej efektowne zwycięstwo Decor Bełk odniósł wygrywając 5:0 z Drzewiarzem Jasienica i 5:1 z Orłem Łękawica, ale największe znaczenie dla układu tabeli miało skromne 1:0 w Czechowicach-Dziedzicach w 11. kolejce.
- Każdy mecz był ważny, bo nie było zespołu, który oddałby punkty bez walki – dodaje Marek Piotrowicz. - Przekonaliśmy się o tym boleśnie remisując z drużyną z Żywca, ale zdecydowanie więcej było tych pozytywnych spotkań. Ta passa wygranych na finiszu zaczęła się w meczu z sąsiadem zza miedzy, czyli Unią Książenice. Schodziliśmy na przerwę przegrywając 1:2, ale po przerwie wicelider strzelców naszej drużyny Dominik Mąka, strzelając swoją drugą w tym meczu bramkę doprowadził do wyrównania, a Jakub Szczęch zapewnił nam 3 punkty. Tydzień później Wojtek Rasek, który jesienią trafił w sumie 5 razy, w końcówce meczu z MRKS-em Czechowice-Dziedzice strzelił z rzutu wolnego jedynego gola i będąc na fali rozprawiliśmy się z GKS-em II Tychy. Dobry też był mecz z ROW-em 1964 w Rybniku, gdzie wygraliśmy 3:1. Sporo więc było dobrych momentów, ale musieliśmy się też borykać z urazami więc w sumie do każdego spotkania przystępowaliśmy jednak z nutą niepewności, ale generalnie z dorobku i gry jesienią możemy być zadowoleni.
Praca zimą przebiegała spokojnie, a wśród sparingpartnerów byli III-ligowcy: Górnik II Zabrze, Ruch Zdzieszowice, Gwarek Tarnowskie Góry i Pniówek-74 Pawłowice.
- Wyniki nie były najlepsze, ale dla mnie najbardziej liczyło się to, że wszyscy zagrali w mniej więcej takim samym wymiarze czasowym – wyjaśnia Marek Piotrowicz. - Przygotowania ruszyły 10 stycznia. Chcieliśmy w ich trakcie korzystać z hali, jednak po kilku takich spotkaniach okazało się, że przez obostrzenia epidemiczne nie będziemy mogli mieć zajęć pod dachem. Pozostało nam więc tylko nasze boczne boisko i sparingi, z których osiem już za nami, a została nam jeszcze niedzielna próba generalna z Dramą Zbrosławice. Gry kontrolne traktowaliśmy jako treningi i sprawdzian ustawienia w różnych wariantach. Nie mamy dużo zmian personalnych. Wraca Bartosz Smyla, który leczył kontuzję i nie grał jesienią oraz dołączył do nas Bartosz Bartczuk, ostatnio grający w Gwarku Tarnowskie Góry, ale też wracający po rekonstrukcji więzadeł i chcemy żeby się u nas odbudował. Rotowaliśmy w sparingach zawodnikami, żeby mieć pogląd na kogo wiosną możemy liczyć, kto zrobił postęp, komu z kim się najlepiej współpracuje na boisku i to powinno procentować w lidze. W systemie naszej gry nic nie zmienia, czyli pozostaje 4-4-2. Staramy się doskonalić naszą grę w tym ustawieniu, ale wprowadzamy też nowe elementy, żeby zaskoczyć przeciwników, mając też świadomość, że każdy spróbuje przemycić w swojej grze coś innego. Uważam, że ta grupa kandydatów do czołówki, choć na czele jesteśmy z GKS-em II Tychy, jest dość szeroka, a w dodatku zespoły z dołu tabeli będą ostro walczyć o utrzymanie. Na pewno Unia Turza Śląska nie powiedziała ostatniego słowa. Jest też LKS Czaniec i MRKS Czechowice-Dziedzice, a Orzeł Łękawica, z którym rozpoczynamy rundę też gra fajną piłkę i będzie miał atut swojego boiska więc inauguracja nie będzie łatwa. Ważne więc będą dyspozycja dnia, koncentracja i możliwości kadrowe, bo to kto będzie mógł grać, a kto z jakichś powodów wypadnie może mieć ogromne znaczenie. Jestem w trenerem w Bełku od września 2019 roku więc wiem jaka jest ta liga i jak się to wszystko zmienia czasem z tygodnia na tydzień. Przychodziłem do klubu i zaczynałem od walki o utrzymanie. Później były problemy z pandemią. Następnie zespół się skonsolidował i wzniósł się na wyżyny, ale czy to wystarczy do walki o najwyższe miejsca zobaczymy wiosną na boisku.
Zdjęcia z treningu można oglądać TUTAJ.