29-letni napastnik, który piłkarskie szlify zdobywał w Rozwoju Katowice, a dwa ostatnie sezony spędził w Ruchu Chorzów, zanotował w mikołowskich barwach w rundzie jesiennej 16 trafień i nie ukrywa, że w zbliżającej się coraz większymi krokami rundzie wiosennej chce mocno poprawić swój dorobek.
- W mikołowskiej drużynie jestem od lipca i podpisałem kontrakt na rok – mówi Daniel Paszek. - Znałem jednak wcześniej paru chłopaków i zaglądałem na ich mecze, a takimi moimi przewodnikami po szatni byli Przemek Gałecki i Bartek Soliński, z którymi grałem w Rozwoju. Szybko jednak wszedłem w ten zespół. Wiedziałem, że władze klubu mają ambitne plany, w dodatku mogę tu grać i trenować na fajnych boiskach więc choć pojawiły się też oferty z wyższych lig uznałem, że chcę być blisko domu i rodziny. Dlatego wybrałem AKS.
- Który występ w rundzie jesiennej uzna pan za najlepszy?
- Nie wiem czy to był mój najlepszy mecz, bo w wygranym 8:0 spotkaniu z MK Górnik Katowice strzeliłem 4 gole, ale przeciwnik był taki był jaki był. Dlatego na przykład jedna bramka, która dała nam zwycięstwo 1:0 ze Spartą Katowice czy pierwszy gol w wygranym 2:0 spotkaniu z rezerwami GKS-u Katowice mają dla mnie większą wartość. Zdarzały się jednak także słabsze występy, szczególnie na boiskach, które był dalekie od ideału więc przygotowując się do rundy wiosennej myślę o tym żeby po udanej jesieni grać i strzelać jeszcze lepiej.
- Mieszka pan w Mikołowie?
- Nie. Jestem łaziszczaninem, ale na boisko AKS-u mam 4,5 kilometra więc mogę sobie na treningi jeździć na rowerku. Na tym mi jednak zależało, żeby znaleźć klub blisko domu z żoną i córeczką, która ma dwa latka i cztery miesiące. Z Zosią, jeżeli nie idzie do żłobka, spędzam czas do godzin popołudniowych, bo trenujemy o 17.00 czy nawet 18.00 i można powiedzieć, że jestem tatą na pełnym etacie. Fajnie się z tym czuję, bo dzięki temu mogę się też koncentrować na piłce.
- Grał pan do tej pory w: Rozwoju, Podlesiance, Polonii Łaziska Górne, Karpatach Krosno oraz Ruchu i ma koncie 68 występów w II lidze oraz 163 w III lidze. Który z nich wspomina pan najchętniej?
- To trudne zadanie wybrać jeden, ale był taki szczególny występ, gdy jako 17-latek wchodziłem do Rozwoju, prowadzonego wtedy przez trenera Mirka Smyłę. Pojechaliśmy na mecz ze Skalnikiem Gracze i tam właśnie zadebiutowałem w wyjściowej jedenastce, a w dodatku w końcówce strzeliłem gola zapewniającego zwycięstwo. Radości kolegów, którzy rzucili się na mnie z gratulacjami była tak duża, że wróciłem do domu ze... stłuczonymi żebrami i przez dwa-trzy miesiące musiałem grać na tabletkach przeciwbólowych, ale właśnie tamten występ i tamtego gola pamiętam do dzisiaj.
- Kto pana zdaniem będzie najtrudniejszym rywalem AKS-u w wiosennej walce o awans do IV ligi?
- Na pewno wśród takich drużyn, z którymi czekają nas trudne mecze trzeba wymienić Spartę Katowice i rezerwy Zagłębia Sosnowiec, bo to są zespoły, które mają taki sam cel jak my. One też więc będą się na nas „spinać”. Ja jednak lubię rywalizację, bo to jest fajne i potrzebne. Dzięki niej człowiek się rozwija. Dobrze więc, że takie drużyny są w naszej lidze, bo dzięki temu zapowiada się walka do ostatniej kolejki, a kibice będą się mieli czym emocjonować.