Oprócz symbolicznego czeku ufundowanego przez firmę Footabll Center na zakup sprzętu o wartości 500 złotych jeden z pięciu młodzieżowców grających w wyjściowej jedenastce rybniczan zebrał także sporo... komplementów.
- Nasza bardzo dobra gra w drugiej linii, szczególnie Kuby Pochcioła, sprawiła, że zbieraliśmy wszystkie piłki górne i przechwytywaliśmy drugie piłki – powiedział kapitan drużyny Jan Janik. A trener Dariusz Widawski poszedł znacznie dalej mówiąc: - Bardzo się cieszę, że to jego wyróżniono. Od pierwszego meczu w tej rundzie wiosennej pokazuje, że skala jego talentu – tak uważam – jest porównywalna do skali naszego wychowanka Bartka Slisza, grającego obecnie w Legii Warszawa i mającego już za sobą debiut w reprezentacji Polski. Czy Kubie tak się piłkarsko powiedzie tego nie wiem, ale warto żeby zainteresowały się nim kluby z wyższych klas rozgrywkowych, bo gra na poziomie IV ligi, to już dla niego za mało.
Warto więc bliżej poznać pomocnika ROW-u 1964 Rybnik.
- Moja piłkarska przygoda zaczęła się w Szczerbicach, w małym klubie o nazwie KS – wyjaśnia Jakub Pochcioł. - Poszedłem na pierwszy trening mając 8 lat z kuzynami, którzy zaczęli tam grać i chwalili sobie zajęcia. Stwierdziłem więc – czemu nie spróbować. Wujek mnie zaprowadził i zapisałem się na treningi choć na początku nie wiedziałem w ogóle z czym to się je. Ten pierwszy raz ochraniacze założyłem na getry, bo to było dla mnie coś totalnie nowego. Szybko mi się to jednak spodobało i praktycznie każdy dzień spędzałem na boisku. Sprawiło mi to bardzo dużo przyjemności i postanowiłem, że będę to już robił na poważnie.
- Kiedy nastąpiła przeprowadzka do ROW-u 1964 Rybnik?
- Od trzeciej klasy gimnazjum jestem już w Rybniku, a teraz kończę trzecią klasę liceum. Jestem w klasie maturalnej więc w sumie jest to już czwarty rok. Najmilej z tego okresu wspominam czas wchodzenia do pierwszej drużyny, która miał wtedy bardzo mocną kadrę, debiut w III lidze w meczu z Pniówkiem 74 Pawłowice kilkanaście dni po moich 17. urodzinach oraz miesiąc później pierwszy mecz w wyjściowym składzie przeciwko Ruchowi Chorzów. To było dla mnie ogromne wyróżnienie. A w tym sezonie już w czwartej lidze na pewno takim wydarzeniem był dla mnie mecz z drugiej kolejki rundy wiosennej, bo w wyjazdowym spotkaniu z Czarnymi Gorzyce strzeliłem cztery gole, a każda zdobyta bramka bardzo cieszy.
- Czym dla ciebie było wyróżnienie tytułem najlepszego zawodnika meczu finałowego Pucharu Polski na szczeblu Podokręgu Rybnik?
- Cieszę się z tego wyróżnienia, bo ono potwierdza, że dobrze spisywałem się w tym meczu. Ciężko na to pracowałem. Cały tydzień skupialiśmy się na tym spotkaniu i myślę, że wyszło mi to na dobre. Cieszę się także z tego, że po zwycięstwie w finale Podokręgu Rybnik będziemy grać na szczeblu Śląskiego Związku Piłki Nożnej, bo będą już drużyny z III ligi więc jest szansa żeby się pokazać klubom z wyższej ligi. Będzie to dla motywacja, bo wiadomo, że każdy chce się pokazać wyżej i piąć się w górę. Liczę więc, że to będzie okazja, żeby wykazać piłkarskimi umiejętnościami i wpaść komuś w oko.
- Zawsze grałeś w środku drugiej linii?
- Nie. Byłem też napastnikiem, albo skrzydłowym, ale najbardziej lubię być pod piłką i uczestniczyć w grze. Trenerzy też to widzieli, że lubię się pokazywać do grania i że jestem typem walczaka więc ustawiali mnie na pozycji, która mi najbardziej pasowała, bo w środku drugiej linii najlepiej się czuję.
- Z jakiej ligi czerpiesz wzorce do naśladowania na boisku?
- Na pewno Bundesliga i Premier League to moje ulubione ligi, bo ich styl gry najbardziej mi się podoba. Chętnie też oglądam też mecze z hiszpańskich boisk, ale głównie dlatego, że kibicuję Realowi Madryt. To jest mój klub marzeń, ale ofertami z Bayernu Monachium i zespołów z Manchesteru, albo innych drużyn z angielskiej czołówki też nie pogardzę (śmiech). Od zawsze moim piłkarskim wzorem jest Cristiano Ronaldo, czyli typ pracusia. Zawsze mi się tu u niego podobało, za to w grze Neymara imponuje mi luz i radość, bo widać, że cieszy się piłką. Też bym tam chciał, ale wiem, że to wymaga ciężkiej pracy. Chcę to jednak robić i dawać z siebie za każdym razem sto procent na boisku.
- Kto cię wspiera w tych dążeniach?
- Rodzice. Zawsze kiedy mogą są na moich meczach. Wprawdzie tata nigdy nie miał nic wspólnego z piłką. Można powiedzieć, że jestem w rodzinie pierwszym, który bierze sport na poważnie, ale mogę liczyć na jego wsparcie. A w zespole takim przykładem dla mnie jest Jan Janik. Nasz kapitan na boisku zawsze daje z siebie wszystko. Jest typem walczaka i ciągnie drużynę, z którą się utożsamia. Dlatego szanuję go oraz doceniam jego zaangażowanie i staram się na nim wzorować.