To ornontowiczanie, którzy w finale Pucharu Polski w Podokręgu Zabrze pokonali III-ligowe rezerwy Górnika Zabrze, a cztery tygodnie temu rozgromił 10:0 MLKS Woźniki uznawani byli za faworytów. Udowodnili nawet swoją przewagę w 60. minucie strzelając pierwszego gola. Po dośrodkowaniu Jakuba Zdrzałka z prawego skrzydła Kamil Lewandowski zamknął akcję z bliska wpychając piłkę do siatki.
To jednak nie wystarczyło do pokonania katowiczan, którzy odpowiedzieli w 70. minucie. Wtedy to 17-letni Alan Bród zdecydował się na strzał z dystansu i zaskoczył Tomasza Spałka. Ba, w ostatnich sekundach spotkania mógł jeszcze „dobić” ornontowiczan, ale swoją akcję zakończył trafieniem w słupek i o awansie musiały zadecydować rzuty karne.
W nich na miano ojca zwycięstwa zasłużył kolejny 17-latek z katowickiej drużyny Patryk Kukulski, który obronił dwa strzały rywali. Uderzenia z „wapna” zaczął Robert Nowak, który tak samo jak Robert Majeranowski był skuteczny. W drugiej serii trafili Kamil Komandera i Dominik Miłek. Ale na tym dobre wiadomości dla kibiców Gwarka się kończą. W trzeciej kolejce bowiem Dawid Partyka ulokował piłkę w siatce, a Denys Prytykovskyi musiał uznać wyższość bramkarza GieKSy. Kiedy więc Mirek Żebrowski jako czwarty z katowiczan okazał się skuteczny goście stanęli nad przepaścią. Zepchnął ich do niej Patryk Kukulski broniąc strzał Kamila Lewandowskiego i nic dziwnego, że po tej interwencji utonął w ramionach kolegów.
- Przystąpiliśmy do tego meczu ze świadomością, że niczego nie musimy, ale możemy... się postarać – mówi Kamil Cholerzyński. - W rozgrywkach ligowych spadek nam nie grozi, a czołowe drużyny walczące o IV ligę za bardzo nam odskoczyły. W dodatku nasz trener Mariusz Pańpuch pojechał do Portugalii na kurs trenerski i razem z Robertem Nowakiem kierowaliśmy zespołem z boiska, na którym mieliśmy ciężkie chwile. Pomógł je nam przetrwać Robert Góralczyk, bo dyrektor sportowy nie tylko formalnie został wpisany do protokołu jako nasz szkoleniowiec, ale zaangażował się, żył meczem, podopowiadał, korygował i prowadził zespół. Gwarek na pewno piłkarsko zaprezentował się lepiej niż drużyny, z którymi mierzymy się na co dzień. W dodatku grający w ornontowickim zespole zawodnicy z Ukrainy też wysoko zawiesili nam poprzeczkę. Potrafiliśmy jednak zespołową grą zniwelować te różnice. Odrobiliśmy też stratę gola, a w karnych udało się nam wygrać i możemy się cieszyć, że znaleźliśmy się w półfinale.
- To był mecz, który powinniśmy wygrać – ocenia Łukasz Biliński. - Pierwsza połowa była pod nasze dyktando, ale zabrakło gola, bo po dobrych wrzutkach Bartosza Ściślaka najpierw Robert Majeranowski, a następnie Gogita Gogatischvili nie zdołali oddać celnego strzału. Po przerwie kontynuowaliśmy swoją grę, ale po straconej bramce zabrakło trafienia zamykającego spotkanie albo większej koncentracji. Szkoda, bo liczyliśmy, że zagramy w półfinale, ale przekonaliśmy się na własnej skórze co znaczą słowa, że „puchar rządzi się swoimi prawami”.
GKS GieKSa II Katowice – Gwarek Ornontowice 1:1 (0:0) w karnych 4:2
0:1 – Lewandowski 60 min, 1:1 – Bród 70 min.
Karne: 1:0 – Nowak, 1:1 – Majeranowski, 2:1 – Komandera, 2:2 – Miłek, 3:2 – Partyka, Prytykovskyi (Kukulski obronił), 4:2 – Żebrowski, Lewandowski (Kukulski obronił).
Sędziował Sławomir Smaczny (Bytom).
GKS II: Kukulski – Żebrowski, Cholerzyński, Nowak, Komandera – Krawczyk (60. Zając), Warmuz (55. Filipiak), Bród, Partyka, Pietrzyk (83. Król) – Ślusarczyk (75. Pułtorak). Trener Robert Góralczyk.
GWAREK: Spałek – Błaszczyk (46. Mazur), Majeranowski, Prytykovskyi, Zdrzałek – Kowalik (58. Wawoczny), Ściślak (46. Kasprzyk), Kryvych, Boczar (80. Racyński), Lewandowski – Gogatischvili (58. Miłek). Trener Łukasz Biliński.
Żółte kartki: Pietrzyk, Krawczyk – Błaszczyk.