Urodzony 13 lipca 1973 roku zawodnik, którego kibice śledzący ekstraklasę pamiętają z występów w GKS-ie Katowice, jest bowiem prezesem Pogoni Imielin założonej w 1922 roku i na jubileuszowej gali został wyróżniony Złotą Honorową Odznaką Śląskiego Związku Piłki Nożnej. Miał także w imieniu zarządu zaszczyt odebrać z rąk wiceprezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej i jednocześnie prezesa Śląskiego Związku Piłki Nożnej pamiątkowe grawertony od PZPN-u i śląskiej rodziny piłkarskiej.
- Co prawda urodziłem się w Świętochłowicach, a później mieszkałem w Chorzowie i na Brynowie, ale od 1997 roku jestem „imielokiem” jak mówią o sobie mieszkańcy Imielina – wyjaśnia prezes Pogoni. - Przeprowadził się tu po ślubie, bo Iwona stąd pochodzi i to samo mogę powiedzieć o naszych dzieciach czyli 23-letniej Natalii i 13-letnim Olivierze. Moja piłkarska droga do Pogoni też miała kilka przystanków, bo na pierwszy trening poszedłem do Rozwoju jako 8-latek i okazałem się za młody. W wieku 11 lat zacząłem więc naukę w chorzowskiej szkole sportowej i automatycznie stałem się zawodnikiem Ruchu, w którym byłem do ukończenia szkoły średniej. Po niej, gdy koledzy z mojego rocznika Tomek Fornalik, Adam Posiłek, Marek Kolonko i świętej pamięci Mariusz Jendryczko trafili do kadry pierwszej drużyny ja miałem rok przerwy. Martwica kolana, bo tak się nazywa to schorzenie, spowodowała, że zawiesiłem buty na kołku, a dokładniej mówiąc grałem tylko w rozgrywkach Katowickiej Śląskiej Ligi Amatorów w drużynie o nazwie Lechia Katowice. Z niej właśnie wyrwał mnie trener Rozwoju Jerzy Kuczera, przekonując do przyjścia do klubu z Brynowa i tak zaczęło się moje wyczynowe granie.
Z Rozwoju na początku 1997 roku, 23-letni wówczas napastnik trafił do GKS-u Katowice i zadebiutował w ekstraklasie wchodząc na boisko w 60 minucie spotkania z Zagłębiem Lubin za Michała Chałbińskiego i grając u boku Jana Furtoka.
- Obok debiutu, równie pamiętnym wydarzeniem był moment zdobycia pierwszej bramki – dodaje zawodnik mający na swoim koncie 27 występy w ekstraklasie i 2 strzelone w niej gole. - Podejmowaliśmy na Bukowej Pogoń Szczecin, która dość szybko zdobyła bramkę, ale doprowadziłem do wyrównania, a po przerwie jeszcze Sławek Wojciechowski i Adam Kucz dorzucili swoje trafienia i ostatecznie wygraliśmy 3:2. Niezapomniany był też epizod w finale Pucharu Polski 29 czerwca 1997 roku w Łodzi. Wszedłem co prawda na ostatnie 10 minut, zmieniając Sławka Wojciechowskiego i przegraliśmy to spotkanie 0:2, ale atmosfera tego spotkania była wyjątkowa.
Po trzech latach gry w GKS-ie Katowice Marcin Polarz przez Polonię Bytom na 8 lat wrócił do Rozwoju Katowice, z którym pożegnał się w 2009 roku, żeby rozpocząć nowy rozdział.
- W tym czasie byłem już trenerem młodzieży i działaczem w Pogoni, a w dodatku postanowiłem spróbować jako grający trener poprowadzić grający w okręgówce zespół zza między czyli MKS Lędziny – przypomina Marcin Polarz. - W 2011 roku zostałem wreszcie piłkarzem imielińskiego klubu i jestem nim do dzisiaj. Na następny sezon też zgłaszam się do rozgrywek, bo ciągle czerpię z gry wielką radość. To moje pokolenie traktuje grę w piłkę jako pasję i widać to szczególnie w rozmowach przed sezonem. Kiedy spotykam się z zawodnikiem starszej generacji i mówię mu o grze w Pogoni to pytanie brzmi ile raz w tygodniu trenujemy i jakie są cele zespołu. Natomiast z młodzieżą rozmowa zaczyna się zwykle od ich pytania: ile dostanę pieniędzy? Dlatego od samego początku mojego prezesowania w Pogoni, a na czele zarządu stanąłem w 2016 roku, celem jest szkolenie młodzieży. Mamy 11 grup treningowych od seniorów do 6-latków. 9 naszych drużyn bierze udział w rozgrywkach. W sumie mamy około 200 dzieci i 24 zawodników pierwszego zespołu, w którym połowa to nasi wychowankowie, a w wyjściowym składzie jest ich sześciu-siedmiu. Naszym celem na następne stulecie jest doczekać takiego meczu, w którym na 11 zawodników w koszulce Pogoni będzie dziewięciu naszych chłopców, a dwaj przyjezdni stanowić będą jakość dodaną. Na tę chwilę jesteśmy w klasie okręgowej i to – tak uważam – jest liga, na którą nas obecnie stać sportowo i finansowo. Można oczywiście marzyć awansie, ale ja wiem z czym to się wiąże i nie będę pchał klubu do czegoś na siłę i na wyrost, bo później długo tego można żałować. Oprzeć klub na wychowankach i czekać na ich rozwój to jest nasz plan działania na progu nowego stulecia klubu. Przed sobą także jakichś wysokich piłkarskich celów nie stawiam. Syn z Pogoni Imielin przeszedł do Rozwoju i idzie piłkarskim szlakiem, ale żebyśmy mogli razem zagrać w meczu ligowym potrzeba jeszcze co najmniej kilku lat. Mieliśmy jednak okazję wystąpić wspólnie na Stadionie Śląskim przy okazji Rodzinnego Pikniku zorganizowanego przez Śląski Związek Piłki Nożnej w 2018 roku i to także było wielkie przeżycie, o którym przypomina nam zdjęcie z Antonim Piechniczkiem. Nie mówię jednak, że do takiego mojego wspólnego meczu z Olivierem nie dojdzie. Jestem już w tej chwili na urlopie górniczym, z którego za rok przejdę na emeryturę więc mam czas żeby działać w klubie i łączyć obowiązki prezesa z treningami oraz występami na boisku więc o utrzymanie formy jestem spokojny – ze śmiechem kończy Marcin Polarz.