Śląski ZPN

Charakter, wiara i doświadczenie podopiecznych Michała Pszczółki

17/10/2022 11:02
Charakter, wiara i doświadczenie podopiecznych Michała Pszczółki Foto. Dorota Dusik

Po rozegraniu 10 spotkań drużyna Tempa Puńców jako jedyna w VI grupie klasy okręgowej może się pochwalić mianem niepokonanej.


Drużyna grającego trenera Michała Pszczółki ma na koncie 28 punktów za 9 zwycięstw i 1 remis oraz bilans bramkowy 39:10, ale przede wszystkim imponuje charakterem i walką do końca.

- Na pewno to, że w meczu z wiceliderem Beskidem Skoczów, na jego boisku, przegrywając do 80. minuty 0:2, wygraliśmy ostatecznie 3:2, ma swoją dodatkową wartość – mówi Michał Pszczółka. - Lepszego meczu jako trener nie mogłem sobie wyobrazić. Jest to super uczucie dla nas. Wiadomo, że gdy ma się przez cały mecz przewagę, ale nie strzela się goli w jednej, drugiej, trzeciej idealnej okazji, a później traci się dwa gole, to takie sytuacje mogą podłamywać i budzą złość. My jednak potrafiliśmy naszą piłkarską dominację przekuć na zwycięstwo charakterem. W pierwszej połowie, która przebiegała pod nasze dyktando byliśmy super przygotowani do gry z Beskidem. Zamykaliśmy wszystkie strefy, przez które skoczowianie chcieli grać. Odbieraliśmy piłki na ich połowie i brakowało tylko kropki nad „i” czyli bramki. Nie strzeliliśmy jej także w idealnej sytuacji na początku drugiej połowy, kiedy to cały zespół wypracował bramkową szansę i po przeskoczeniu nad piłką przez Mikołaja Tobiasza cała obrona Beskidu została wyprowadzona w pole, ale strzał z 5. metra był niecelny. W odpowiedzi rywale strzelili dwa gole, ale wiara w sukces była w nas do końca. Po poprzednim sezonie mamy więcej doświadczenia. Wtedy miałem bardzo młody zespół. Teraz też mam młodą drużynę, ale już obytą, bo zagraliśmy pełny sezon na maksymalnych obrotach ligowo-pucharowych i teraz to trzymamy. Co prawda bardzo ciężko jest po sezonie, w którym się nie uda osiągnąć celu, utrzymać mobilizację, ale my jesteśmy cały czas zmobilizowani. Od początku buduję ten zespół na wierze w siebie i na tym, że każdy potrafi i myślę, że to się przekłada na wyniki. W zeszłym tygodniu też wróciliśmy z 0:2 i wygraliśmy Borami Pietrzykowice 4:2. Drugi raz z rzędu czujemy więc, że ta energia rośnie.

Tym bardziej, że mecz Beskid Skoczów – Tempo Puńców jak na hit kolejki, a nawet szlagier jesieni wzbudził spore zainteresowanie.

- To nie był zwykły mecz klasy okręgowej – dodaje Michał Pszczółka. - Te emocje buzują od zeszłego roku od nierozegranego finału Pucharu Polski na szczeblu Podokręgu Skoczów, który zdobyliśmy walkowerem, bo rywale do nas nie przyjechali. Pół roku temu Beskid ograł nas w meczu ligowym na swoim boisku i też było sporo emocji, choć nie powiem, że odebrał nam awans, bo o tym zadecydowały punty stracone przez nas z drużynami z dołu tabeli. Ale wracając do atmosfery meczu w Skoczowie byliśmy przygotowani na to, że ktoś będzie próbował obniżyć naszą wartość czy to wyzwiskami z trybun czy na boisku. My jednak znamy już swoją wartość i wiemy na ile nas stać oraz co potrafimy zrobić na boisku, a ten mecz jest tego kolejnym dowodem. Wierzymy w siebie, jesteśmy pewni swego i chcemy osiągnąć swój cel.

W jego osiągnięciu na boisku w Skoczowie bardzo pomógł wprowadzony do gry w 60. minucie Rafał Adamek, mający za sobą występy w I lidze.

- Rafał Adamek wraca do gry po kontuzji i jeszcze boi się o nogę – wyjaśnia Michał Pszczółka. - Jest to taki szarpany powrót, bo jeszcze w czwartek mi napisał esemesa, że nie jest gotowy do gry, ale stawił się na zbiórce i wszedł na boisko na ostatnie pół godziny meczu, dając drużynie impuls. O jego piłkarskiej jakości nie ma się co rozwodzić, ale także jego charakter dużo daje. Był taki moment przy stanie 0:2, że po niecelnym strzale pobiegł za piłką i przyniósł ją na piąty metr, żeby przyspieszyć moment wznowienia gry przez przeciwników, a naszej drużynie dał sygnał, że nie poddajemy się i ta wiara w dobry wynik ani przez chwilę nie zgasła, dzięki czemu cały czas była tak zwana „pompka”. Wiemy, że mamy takiego zawodnika, który może pociągnąć drużynę w trudnym momencie i wchodząc na podmęczonego rywala okazał się bardzo dobrą bronią. To samo można jednak powiedzieć także o Mateuszu Szusterze, który też wszedł w 60. minucie gry i strzelił zwycięską bramkę. To także zawodnik, który daje jakość, szczególnie gdy wchodzi w grę w drugiej połowie. Potrafi nas utrzymać przy piłce. Ma mądre wybory i w naszym meczowym planie było właśnie wykorzystanie jego możliwości w drugiej połowie i to się sprawdziło. Dał nam zwycięską bramkę więc nic tylko się cieszyć.

Ta radość musi być jednak kontrolowana, bo jeszcze tej jesieni skoczowianie będą mieli okazję do rewanżu w zaplanowanym na 19 listopada finale Pucharu Polski na szczeblu Podokręgu Skoczów.

- Nie wybiegamy tak daleko myślami w przyszłość, bo czekają nas bardzo ważne mecze po drodze – twierdzi Mateusz Pszczółka. - Chcemy się w tym sezonie skupić na lidze, a mamy jeszcze przed sobą spotkania z drużynami drugiej połowy tabeli i pamiętamy, że w poprzednim sezonie właśnie straconych z takimi zespołami punktów zabrakło nam w ostatecznym rozrachunku do awansu. Dlatego LKS Leśna, Wisła Strumień czy Spójnia Zebrzydowice to dla nas tacy sami rywale jak wicelider GKS Radziechowy-Wieprz, z którym na wyjeździe zagramy 11 listopada. Każdy przeciwnik nastawia się na urwanie nam punktów więc w każdym meczu musimy się starać i na każdy nastawiamy się, mając świadomość, że będzie dla nas mega ciężki. Tydzień w tydzień musimy więc być maksymalnie przygotowani, a kiedy już zakończymy ligowe zmagania w rundzie jesiennej to wtedy skoncentrujemy się na ostatnim tegorocznym występie czyli finale Pucharu Polski na szczeblu Podokręgu Skoczów u nas z Beskidem Skoczów, ale w tej chwili myślami jesteśmy przy LKS-ie Leśna.