Bramkarz, który swoje pierwsze piłkarskie kroki stawiał w Wawelu Wirek, w ostatniej chwili zastąpił bowiem kontuzjowanego Bartłomieja Drągowskiego. Póki co ma więc w zespole Czesława Michniewicza status rezerwowego, albo jak kto woli „depczącego po piętach” Wojciechowi Szczęsnemu i Łukaszowi Skorupskiemu.
- Kamil pochodzi z Rudy Śląskiej, a konkretnie z Bykowiny, z której po sąsiedzku trafił do naszego klubu jako 9-latek – wspomina wieloletni działacz Wawelu Wirek Piotr Buchcik. - Miał to szczęście, że trafił na pracującego wtedy u nas w roli trenera grupy dziecięcych świętej pamięci Jana Goslawskiego. Były bramkarz AKS-u Chorzów, a później wieloletni trener młodzieży w Ruchu Chorzów, gdzie wychował między innymi Dariusza Gęsiora wicemistrza olimpijskiego z Barcelony, od razu znalazł dla Kamila miejsce w zespole rocznika 1997, bo choć był dwa lata młodszy to od samego początku był wysoki. Do tego był sprawny i gibki więc stawał między słupkami. Jednak nie tylko dobrze wykonywał swoją bramkarką robotę, ale chętnie wybiegał poza pole karne, rozgrywał piłkę, a nawet zapędzał się na połowę rywali i często z powodzeniem wykonywał rzuty wolne. Miał też charakter wojownika i nic dziwnego, że bardzo szybko został zauważony przez łowców talentów ze Stadionu Śląskiego i w 2011 roku trafił do chorzowskiego klubu.
W Stadionie Śląskim „odkrywcą” Kamila Grabary był Arkadiusz Miedza.
- Prowadziłem wtedy Kadrę Podokręgu Katowice w kategorii U12 i wybierając zawodników na zgrupowanie w Koniecpolu powołałem też Kamila, który wyróżniał się warunkami fizycznymi – przypomina Arkadiusz Miedza. - Po tym zgrupowaniu, widząc jego: pracowitość, zaangażowanie, zdecydowanie, pewność siebie i świadomość tego co chce robić zaproponowałem mu przejście do prowadzonej przeze mnie grupy w Stadionie Śląskim. A muszę dodać, że była to grupa wyjątkowa, bo Kamil dołączył do bramkarzy: Miłosza Mleczki, Szymona Buszki i Arka Toni i ta rywalizacja na pewno dużo mu dała. Był z nami przez półtora roku, a później skorzystał z propozycji Ruchu Chorzów, co mnie absolutnie nie dziwiło, bo zawsze podkreślał, że jest kibicem „niebieskich”. Chodził na mecz tego klubu i cieszył się, że trafił na Cichą. Jako 16-latek zadebiutował w III-ligowych rezerwach, a następnie „wyfrunął” do Liverpoolu. Co prawda bezpośredni kontakt się nam już urwał, ale śledzę – jak każdego zawodnika, z którym miałem okazję współpracować – przebieg jego kariery. Cieszę się, że się rozwija, że ma już za sobą debiut w reprezentacji Polski, bo bronił w wygranym 2:1 meczu z Walią w Lidze Narodów i że potwierdza swoją klasę występami w Lidze Mistrzów. W spotkaniu zremisowanym bezbramkowo przez jego obecny klub mistrza Danii FC Kobenhan z Manchesterem City, obronił przecież karnego, a w spotkaniu z Sevillą FC jego interwencję określono mianem parady kolejki Ligi Mistrzów. Oczywiście w tej chwili w kadrze jest trzecim w hierarchii bramkarzy, ale jeszcze 10 dni temu był poza kadrą. Nikt nie wie co zgotuje piłkarski los, ale ja jestem pewien, że Kamil jest gotowy na każde wyzwanie, bo od najmłodszych lat pewność siebie jest po prostu jego atutem.