- W 2015 roku pierwszy raz w historii klubu doszliśmy do finału Pucharu Polski na szczeblu Podokręgu Rybnik – przypomina prezes Jarosław Macionczyk. – Przegraliśmy z III-ligowym wtedy GKS 1962 Jastrzębie, na jego boisku. W tym roku znowu doszliśmy do finału, ale tym razem na stadionie w Rybniku lepsza okazała się Unia Książenice. Liczymy, że sprawdzi się powiedzenie do trzech razy sztuka…
- Kiedy był najbardziej radosny dzień w historii Fortecy?
- Mamy taki dzień, do którego najchętniej wracamy pamięcią. To było w 2012 roku w Wielka Sobotę. 7 kwietnia, w 18 kolejce, wygraliśmy 2:1 wyjazdowy mecz z LKS Krzyżanowice i w tym momencie praktycznie rozstrzygnęły się losy awansu do IV ligi. To były najbardziej wesołe i radosne święta dla wszystkich kibiców naszej drużyny.
- Jak wspominacie pobyt w IV lidze?
- Najlepszy był trzeci rok naszej gry na tym szczeblu rozgrywek, bo zajęliśmy trzecie miejsce z takim samym dorobkiem co wicelider. I to jest nasz największy sukces. Rok później jednak znaleźliśmy się na drugim biegunie tabeli i od tego czasu znowu gramy w klasie okręgowej. W tym sezonie zaczęliśmy kiepsko, bo po 5 kolejkach mieliśmy zaledwie 3 punkty, ale rundę jesienną zakończyliśmy na 11 miejscu z 5 zwycięstwami i 3 remisami oraz 7 porażkami, a wiosnę zaczęliśmy znakomicie i z tegorocznej postawy drużyny możemy być zadowoleni.
- Po 10 tegorocznych kolejkach, w klasyfikacji rundy wiosennej, Forteca plasuje się na 2 miejscu, z 7 zwycięstwami, 2 remisami i 1 porażką. Czy 6 miejsce, zajmowane obecnie w tabeli klasy okręgowej daje wam satysfakcję?
- Po rundzie jesiennej patrząc w tabelę spoglądaliśmy „za siebie”, bo między 12, a 3 miejsce różnice punktowe były niewielkie. Teraz możemy już jednak myśleć o ataku na podium. O awansie nie mówimy. Wiemy jakie wymagania stawia IV liga i dlatego koncentrujemy się na tym, żeby jak najlepiej grać w okręgówce i cieszyć się z każdego meczu, walcząc w nim o zwycięstwo. Znamy przykłady klubów, które po takim spadku miały ogromne problemy i nie potrafiły się pozbierać. Nam udało się opanować sytuację i ustabilizować sytuację, więc cieszymy się z tego, że powoli budujemy zespół.
- Bazujecie na wychowankach?
- Na poziomie IV ligi, a nawet w klasie okręgowej trudno grać swoimi wychowankami. U nas, w zespole prowadzonym przez trenera UEFA A Wojciecha Dzierżengę, jest 40 procent piłkarzy ze Świerklan, a 60 procent stanowią „przybysze”. Ale w rezerwach, prowadzonych przez byłego zawodnika Mateusza Klytę, mamy już typowo świerklański zespół. W nim grają wychowankowie i próbują się wybić, systematycznie trenują i grają w klasie B.
- Jakie macie warunki treningowe?
- Baza jest bardzo dobra. Gmina dba o boisko ze sztuczna trawą, które jest naszą murawą podstawową. Mamy też jednak porozumienie z Orłem Jankowice i latem trenujemy na jego boisku trawiastym, także utrzymywanym przez gminę. Bo my, nie ponosząc żadnych opłat, jesteśmy użytkownikami, a opiekunem obiektów jest Gminny Zakład Gospodarki Komunalnej. Cieszymy się z tego, bo gmina jest przychylna sportowi i to bardzo ułatwia nam działalność.
- Ile jest drużyn w Fortecy?
- Oprócz pierwszej drużyny seniorskiej mamy jeszcze rezerwy oraz 9 zespołów młodzieżowych, wśród których najmłodsza grupa złożona jest z dzieci z rocznika 2011. Do tego dochodzi jeszcze grupa naborowa, w której chłopcy z rocznika 2012 bawią się piłką, bo trudno byłoby to nazwać treningami. Nad wszystkim czuwa trener koordynator Bogdan Cichy.
- Kto jest piłkarską wizytówką Świerklan?
- Jednego zawodnika, który u nas zaczynał grę w piłkę, wytransferowaliśmy do I ligi, bo od nas do Zagłębia Sosnowiec poszedł Sławomir Musiolik, który później grał w II lidze w Nadwiślanie Góra i Polonii Bytom, a w tym sezonie jest zawodnikiem III-ligowej Unii Turza Śląska. Mam nadzieję, że jego osiągnięcia przebiją chłopcy z rocznika 2005, którzy grają w II lidze wojewódzkiej. Są tam zawodnicy, którzy rokują nadzieję i liczymy, że wyrosną na piłkarskie wizytówki Fortecy.