Działacze

Grzegorz Derek

22/09/2017 22:37

Stojący na czele zarządu Podokręgu Częstochowa Grzegorz Derek patrzy na piłkarskie sprawy oczami działacza małych klubów.


- Urodziłem się 6 lutego 1975 roku we Włoszczowie - mówi Grzegorz Derek. - Piłkarsko związałem się z klubem Sparta Szczekociny, ale bardziej jako sympatyk niż zawodnik, bo grałem tylko do wieku juniora. W momencie rozpoczęcia nauki w szkole średniej, czyli w 1990 roku, piłkarskie buty zawiesiłem na kołku, ale od marca 2004 roku z grupą kolegów regularnie w każdy piątek spotykamy się w hali, żeby pograć w futsal. 5 lat później wróciłem do Sparty jako działacz. Przez rok byłem członkiem zarządu, a następnie 31 stycznia 2010 roku zostałem wybrany prezesem klubu. Kierowałem nim 8 lat od 2013 roku łącząc swoje obowiązki klubowe z działalnością w Okręgowym Związku Piłki Nożnej w Częstochowie. Najpierw byłem w nim członkiem zarządu kierowanego przez Waldemara Bugaja. W 2016 roku w zarządzie, na którego czele stanął Artur Szymczyk zostałem wiceprezesem do spraw finansowych, a w Podokręgu Częstochowa od 2018 roku pełnię rolę prezesa.

- Który z piłkarskich momentów najbardziej utkwił w pana pamięci?

- Najbardziej pamiętny piłkarski moment z mojego życia to na pewno historyczne zwycięstwo reprezentacji Polski z Niemcami 11 października 2014 roku. Miałem okazję być na Stadionie Narodowym w Warszawie, gdzie drużyna Adama Nawałki w eliminacjach mistrzostw Europy pokonała 2:0 mistrzów świata i to było niesamowite uczucie. Sam jako zawodnik takich chwil nie przeżywałem, ale cieszyłem się z tego, że razem z kolegami z podwórka i ze szkolnego boiska spotykamy się na prawdziwym boisku i możemy rywalizować w rozgrywkach. Natomiast jako działacz, zaczynający pracę w klubie znajdującym się na ostatnim miejscu w klasie A, mam satysfakcję z tego, że drużyna Sparty awansowała w 2017 roku do okręgówki. Ponadto przy klubie powstała Akademia Piłki Nożnej i od 2016 roku najmłodsi adepci mają gdzie trenować.  

- Czy najbliżsi pana wspierają?

- Syn mi kibicuje. Mikołaj nie grał jednak w piłkę i ze sportem w ogóle ma niewiele wspólnego, bo nigdy nie próbował. Nie był zainteresowany i nie wciągnęło go to. Natomiast żona Monika, z którą razem od 1998 roku prowadzimy działalność gospodarczą w branży sprzedaży budowlanych materiałów wykończeniowych, wspiera mnie w mojej działalności społecznej, bo to nie tylko piłkarska przygoda. Staram się także udzielać w innych stowarzyszeniach, a w szczekocińskim samorządzie przez dwie kadencje byłem przewodniczącym Gminnej Rady Sportu, ale zrezygnowałem z tej działalności gdy nałożyły się obowiązki w Okręgu i Podokręgu. Sporo się jednak w czasie tej działalności w Gminnej Radzie Sportu udało zrobić więc uważam ten okres za owocny.

- Jaki cel stawia pan przed sobą jako prezesem podokręgu?

- Najważniejsze zadanie to tak zorganizować rozgrywki żeby były one płynnie prowadzone co wiąże się z wychodzeniem do klubów i wsłuchiwaniem się w głos działaczy, bo to oni organizują sportową działalność u podstaw. Na co dzień staramy się być jak najbardziej otwartymi dla klubów, żeby mogły sprawnie funkcjonować, a wizyta w siedzibie działającej przez pięć dni w tygodniu po 7 godzin na dobę, żeby była dla nich przyjemnością. Udało się nam mocno uporządkować działkę finansową, szczególnie związaną z prowadzeniem księgowości, ale także wprowadziliśmy jako pionierzy rozliczenia sędziowskie. Mamy też rozliczenia ryczałtowe za kartki, czyli kluby w trakcie rundy nie muszą się martwić tym czy opłaty z tej puli zostały dokonane czy nie. To wypłynęło od działaczy klubowych, a my tylko wsłuchaliśmy się w ich głos i zrealizowaliśmy te dobre pomysły. Jednym z takich postulatów było też zatrudnienie informatyka, który służy pomocą klubom na przykład w obsłudze extranetu. Kiedy pojawiały się więc problemy działacze mieli fachową pomoc. Staramy się, żeby to co najbardziej uciążliwe dla klubu startującego w rozgrywkach stało się łatwiejsze w tej niełatwej działalności społeczników oddanych piłce nożnej.