Działacze

Marek Porada

22/09/2017 11:11

Prezes Gwarka Tarnowskie Góry Marek Porada wyprowadził klub z A-klasowej zapaści na III-ligowe boiska i zapewnia, że to nie koniec drogi...


- Pochodzę co prawda z Piekar Śląskich, ale w Tarnowskich Górach mieszkam już 35 lat - mówi 41-letni prezes Gwarka Marek Porada, właściciel firmy w branży nieruchomości. - Tu ojciec zbudował dom i przenieśliśmy się całą rodziną. Gdy miałem 16 lat i byłem uczniem technikum budowlanego, moi koledzy z klasy, którzy byli juniorami Gwarka, namówili mnie na grę w swojej drużynie i tak to się zaczęło. Wśród nich był Lucjan Ibrom, który do dzisiaj jest ze mną w zarządzie jako sekretarz klubu więc mogę powiedzieć, że to wszystko przez niego... Razem ze mną od pierwszych dni prezesowania są jeszcze także wiceprezesi Wojciech Wróbel i Tomasz Mocek oraz członkowie zarządu: Mirosław Burczyk, Eugeniusz Herman i Rafał Ulfik, a w komisji rewizyjnej jest Krzysztof Kostka. Oni są z nami od czasu, w którym startowaliśmy od klasy A. Nie zawiodłem się na nich i mogę powiedzieć, że są z klubem na dobre i na złe oraz na długie lata.

- Jak pan został prezesem?

- Najpierw byłem napastnikiem i z drużyny juniorów przeszedłem do seniorów, grając jeszcze w klasie okręgowej. Po rozpoczęciu studiów prawniczych coraz mniej miałem czasu na granie, ale cały czas byłem z drużyną, a prezesem zostałem przez przypadek. Po spadku do klasy A nikt nie chciał stanąć na czele zarządu klubu, który był w upadłości. Widząc tę bezradność postanowiliśmy  jako drużyna wziąć sprawę  w swoje ręce. Podczas rozmowy w szatni z zawodnikami, usłyszałem po raz pierwszy prośbę, żebym został prezesem. Spotkałem się więc z Krzysztofem Kostką, wiodącym wtedy działaczem, naprawdę oddanym temu klubowi całym sercem. Powiedziałem mu, że mimo młodego wieku mam pomysł na Gwarka, a kiedy przedstawiłem strategię, usłyszałem, że powinienem spróbować i zostałem prezesem. To było w 2003 roku.

- Jako daleko, a raczej jak wysoko sięga ta strategia?

- Nie chciałbym za dużo mówić, ale uważam, że stać nas na więcej niż III liga. Duże miasto z dużym budżetem stwarza możliwości osiągnięcia w sporcie czegoś znacznie lepszego niż mamy teraz. Wszystko musi być jednak poukładane oraz mieć ręce i nogi. Patrzymy na sport przez pryzmat finansów i trzymamy się zasady, że dopiero gdy mamy w kasie tysiąc złotych to planujemy jak ten tysiąc wydać. To jest żelazna zasada mojej prezesury - nic ponad stan. Startując z myślą o awansie do klasy okręgowej mówiliśmy sobie: najpierw wejdźmy, następnie się jej nauczmy, a na koniec zdominujmy. Ten sam sposób myślenia towarzyszył naszym IV-ligowym planom i tak samo chcemy działać na III-ligowym szczeblu. Jesteśmy więc na etapie uczenia i rozglądania się, ale będziemy chcieli ją zdominować. Nie mamy zobowiązań.  Nie mamy długów. Jest 80 firm, które nam pomagają. Jest zaangażowane miasto.  Będziemy więc budować silny, profesjonalny klub III-ligowy. Dzisiaj nam brakuje jeszcze infrastruktury i środków na kolejne szczeble, ale to na pewno przyjdzie.

- Czy trzecia liga czymś was zaskoczyła?

- Niczym, bo spodziewaliśmy się, że rywale będą na wysokim poziomie. Dlatego przygotowaliśmy się sportowo i zrobiliśmy wartościowe transfery. W trzech pierwszych meczach, choć zdobyliśmy tylko dwa punkty, graliśmy dobrą piłkę co świadczyło, że wiemy "czym się je" tę III ligę. Mamy trenera Krzysztofa Góreckę, który już był na tym szczeblu. Oczywiście przeskok jest duży i ta różnica między IV, a III ligą jest widoczna, ale jestem przekonany, że sobie poradzimy. To co na łamach "Sportu" po pierwszej kolejce powiedział nasz szkoleniowiec, że: "graliśmy z najlepszym rywalem z jakim spotkaliśmy się za jego kadencji, a  następni będą jeszcze lepsi" w pełni się potwierdza. Ale skoro nawet z Ruchem Zdzieszowice, wicemistrzem poprzedniego sezonu i zespołem, który w Pucharze Polski awansował do 1/8, a teraz czeka na przyjazd Legii Warszawa, graliśmy jak równy z równym, to uważam, że jesteśmy na dobrej drodze. Z Ruchem przegraliśmy, ale mimo to zachowałem spokój, bo wiedziałem, że tak grając będziemy punktować.

- Czy w drużynie Gwarka będą grać wychowankowie?

- Chciałbym, żeby w zespole było ich jak najwięcej, ale zdajemy sobie sprawę, że nie da się oprzeć zespołu wyłącznie na wychowankach. Teraz jest to niemożliwe, bo poziom piłki w Tarnowskich Górach poszedł bardzo wysoko. Staramy się to wykorzystywać i czterech juniorów już jest w kadrze pierwszej drużyny. Na razie trenują z doświadczonymi piłkarzami, a ja mam nadzieję, że wejdą do pierwszego składu i będą grać. W dodatku mamy 11 drużyn młodzieżowych, bo w 60-tysięcznym mieście dzieci chętnych do gry w piłkę nie brakuje, a my naszymi wynikami napędzamy zainteresowanie. Mamy teraz swoje pięć minut i rodzice przychodzą z dziećmi do nas. Najmłodsi adepci są z rocznika 2011, a nawet młodsi, bo myślimy już o grupie dla urodzonych w latach 2012 i 2013. Mamy jednak jeszcze problem z bazą, ale w przyszłym roku powinniśmy otrzymać środki na budowę boiska ze sztuczną nawierzchnią, a więc przychodzi czas, żeby zadbać o to co uważam za najważniejsze czyli szkolenie młodzieży i bazę.

- Jak kibice zareagowali na wasz awans do III ligi?

- Zainteresowanie piłką nożną i Gwarkiem w naszym mieście są bardzo duże. Mogę nawet powiedzieć, że to nas przerosło. Wiedzieliśmy, że sukces odbije się echem, ale nie sądziliśmy, że aż tak rozbudzi zainteresowanie. Ludzie przychodzą na mecze. Interesują się tym co się dzieje w drużynie i w klubie. Czytają o nas i oglądają nas. Zrobiliśmy naprawdę duży skok i to nas mobilizuje do dalszej działalności.